Contents
Od 1 października dostęp do leczenia specjalistycznego ma być łatwiejszy. Mają zniknąć też niektóre kolejki. Kto zapłaci za reformę służby zdrowia w Polsce?
Rewolucja w służbie zdrowia nabiera tempa. 27 czerwca ogłoszono listę placówek włączonych do sieci szpitali. Jest ich około 760. Środki na swoje funkcjonowanie będą otrzymywały w formie ryczałtu. Nowemu systemowi finansowania szpitali poświęcono jeden z paneli dyskusyjnych VIII Kongresu Regionów we Wrocławiu.
W teorii: komfort i bezpieczeństwo
Już początek debaty «Perspektywy finansowe w służbie zdrowia» wzbudził emocje. – Do tej pory mieliśmy system oparty o finansowanie, przynajmniej w teorii, podążające za pacjentem. Ulegnie on całkowitej zmianie. Ten nowy system będzie oparty o ryczałt w ramach, którego – teoretycznie – szpitale mają pokryć całość swojego funkcjonowania. Ryczałt ma dać szpitalowi, znów w teorii, komfort i bezpieczeństwo, aby mógł nie tylko funkcjonować, ale także planować swoje działania w najbliższym czasie. To plan ministerstwa. Tak naprawdę ryczałt nie będzie zależał od faktycznych kosztów funkcjonowania szpitala, ale w dużej mierze od tego, jakie środki wyznaczy ministerstwo – stwierdził Tomisław Bensari, prezes PGF Urtica, największego dystrybutora leków na rynku szpitalnym.
Budżet szpitala wielką niewiadomą
Chociaż Ministerstwo Zdrowia zapewniło, że system ryczałtowy to dla szpitali gwarancja większej stabilizacji, a ich budżety wzrosną o około 5 proc., większość placówek leczniczych nie jest w stanie określić środków, które będą im przysługiwały od 1 października. – Szpital to bardzo duże przedsiębiorstwo. Taki, który ma kilkaset łóżek, zatrudnia około tysiąca osób i obraca pieniędzmi na poziomie 100 mln zł. Nie wiem, jaki będę miał budżet na trzeci kwartał, a propozycja ryczałtu na czwarty kwartał jest na razie tylko projektem rozporządzenia. Jakie tak duże przedsiębiorstwo może działać w takich warunkach? Przecież musimy zapłacić ludziom za pracę, dostawcom za leki, za prąd. No i przede wszystkim musimy zabezpieczyć pacjentów – mówił podczas debaty Andrzej Woźny, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu.
Pacjent = problemy finansowe
Czy szpitale, które wejdą do sieci, zaspokoją zapotrzebowanie na zdrowie naszego narodu? To pytanie zainicjowało dyskusję na temat nowej sytuacji pacjenta. – Jakkolwiek stary system idealny nie był, szpitalom zależało na tym, żeby mieć pacjenta. Teraz staje się on dla szpitala wyłącznie kosztem, który zmniejszy jego wynik i może spowodować spadek rentowności tego szpitala, wręcz problemy finansowe – tłumaczył Tomisław Bensari.
A Jakub Szulc, ekspert Sektora Ochrony Zdrowia w EY, dodał: – Dzisiaj pacjent dla szpitala jest źródłem przychodów; 1 października 2017 r. będzie tylko źródłem kosztów. Wyzwala to zachętę do tego, żeby pacjenta przyjmować, wykonywać najprostsze procedury, odbierać ryczałt, obniżać koszty działalności. Najlepiej trzymać pacjenta w szpitalu tak długo, jak się da, udowadniając, że mamy zajęte łóżka, więc nie możemy przyjąć więcej osób, a ryczałt będzie spływał.
Wycisnąć maksymalnie dużo punktów
Ostatnia podwyżka ceny punktu rozliczeniowego (z 51 na 52 zł) miała miejsce w 2012 r. – Dawniej pacjenta trzeba było prowadzić przez procedurę JGP (system Jednorodnych Grup Pacjentów – przyp.) tak, żeby wycisnąć maksymalnie dużo punktów. Dzisiaj ten pacjent musi być prowadzony całkowicie inaczej. Bardzo dużo zależy od lekarzy, ich strategii: jakie przeprowadzić badania, jak zdiagnozować pacjenta. Nic więcej, tylko żeby nie było tego za mało – przyznał Krzysztof Konik, dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego. Gdy w ubiegłym roku już w sierpniu skończył się limit na ortopedii, lekarze pracowali dalej. – To była ruletka. Czy NFZ zapłaci i ile? Można było w jakiś sposób stymulować ilością kontraktu. A teraz, na co będziemy wskazywać? Na ryczałt? – nie krył wątpliwości dyrektor Konik.
Osiem lat oczekiwania
Największym problemem szpitali jest dostęp do specjalisty i specjalistycznych badań. Jak rozwiązują go lekarze? Kładą pacjenta w szpitalu, żeby ominąć kolejkę i przyspieszyć diagnostykę. Reforma ukróci ten mechanizm. Ale czy to pomoże zadłużonym szpitalom? – W polskim lecznictwie szpitalnym 20 proc. szpitali generuje prawie 80 proc. zadłużenia. Te placówki z garbem zadłużeniowym nie poradzą sobie bez udziału dodatkowych rozwiązań, środków – przekonywał Jakub Szulc. Wzrostu nakładów możemy się spodziewać dopiero w przyszłym roku. Zgodnie z zapowiedziami ministra Radziwiłła w latach 2018-2025 zwiększone zostanie finansowanie na ochronę zdrowia z 4,5 do 6 proc. PKB. W dzisiejszym pieniądzu to około 30 mld zł rocznie. Dla porównania – Niemcy już dzisiaj wydają na służbę zdrowia 10,1 PKB.
System wywrócony do góry nogami
System opieki zdrowotnej to nie tylko szpital, pacjent i regulator, którym jest ministerstwo, ale również firmy, które pomagają w procesie leczenia, dostarczając towary i usługi. – Wywracamy obecny system do góry nogami. Ustawodawca zmienił cały popyt na usługi szpitalne. Będzie płacił zupełnie od czegoś innego, inaczej będzie się rozliczał. A to ma wpływ na każdego przedsiębiorcę. Polak potrafi, więc i do reformy systemu zdrowia się dostosujemy. Kto pokryje jej koszty, które na pewno się pojawią? – zastanawiał się Tomisław Bensari. Zwrócił uwagę na ustawę z 2016 r. o terminach płatności w transakcjach handlowych, dzięki której szpital może naliczać płatności 60 dni, a nie 30, jak było wcześniej. – Miała poluzować kwestie płynnościowe. Tymczasem efekt jest odwrotny. Szpitale wydłużyły termin płatności, jednocześnie wzrosła suma zadłużenia przeterminowanego. Ustawa nie poprawiła sytuacji szpitali, tylko ją pogorszyła – wyjaśnił prezes PGF Urtica.