Remotely, that is happily

«Moja praca jest tam, gdzie wi-fi» – mówią i bez żalu żegnają się z biurem. Niektórzy pracują w domowym zaciszu, inni w podróży. Czy workation i home office pozwalają im lepiej o siebie zadbać?

Tekst pochodzi z magazynu Newsweek Zdrowie

Piaszczysta plaża, palmy na horyzoncie, słupek rtęci zawsze wysoko na plusie, uśmiechnięci ludzie. Na tym sielankowym obrazku nie może zabraknąć głównego bohatera – kobiety lub mężczyzny, raczej młodych, ubranych z wakacyjną nonszalancją. Siedzą pod palmami, z nieodłącznym laptopem. To nie turyści na wakacjach życia, ale pracownicy w trakcie workation. Oni istnieją, naprawdę. Wbrew obiegowej opinii to nie tylko freelancerzy i przedsiębiorcy.

Mobilne biuro z widokiem

Słowo «workation» to zbitka angielskich słów work (praca) i vacation (wakacje). Pracowakacje dla zmęczonych biurową rutyną. Obowiązki pozostają, zmienia się otoczenie i tryb pracy. Czasem na workation udają się całe firmy. Jak wrocławska firma IT Droids on Roids, której pracownicy spędzili miesiąc na Bali. Rano praca, potem eksplorowanie wyspy i zacieśnianie więzi. Z perspektywy HR wyjazd miał przede wszystkim zintegrować i zmotywować zespół. Pracownicy pracę na rajskiej wyspie chwalą i chcą częściej.

O workation sporo może powiedzieć Michał Maj, przedsiębiorca, podróżnik i bloger. – Zawsze chciałem mieć pracę, która pozwoli mi pogodzić podróże z obowiązkami. Założyłem firmę, zajmowałem się grafiką i projektowaniem stron internetowych. Kusiło mnie, żeby spróbować pracy zdalnej, ale nie w domu, lecz w drodze. Padło na Meksyk. Uprzedziłem klientów, że wyjeżdżam na dłużej. Nie było żadnych negatywnych reakcji. Wiedzieli, że podróże są dla mnie ważne i nie wpływają na jakość mojej pracy – opowiada.

W jednym miejscu spędzał trzy, cztery dni. Zwiedzanie – owszem, ale najpierw obowiązki. – Wypracowałem system. Różnica czasu między Polską a Meksykiem wynosi siedem godzin, więc żeby złapać kogoś w biurze, siadałem do laptopa o szóstej rano. Praca zajmowała mi nie więcej niż cztery godziny. Byłem w tym czasie maksymalnie produktywny – deklaruje podróżnik.

Czasem droga męczy, wtedy można tymczasowo zapuścić korzenie. Na przykład w surferskiej wiosce Puerto Escondido. Tu kończy się asfalt, a zaczyna przygoda. Michał pracował trzy godziny dziennie w kawiarni na plaży. Potem na zmywaku, dla urozmaicenia.

Czy powtórzyłby to doświadczenie? – Przed wyjazdem byłem wypalony. Dzięki workation odzyskałem energię. Ale workation potrafi też dać w kość. I to dosłownie! Strasznie bolał mnie kręgosłup. Po powrocie do Polski od razu kupiłem wygodny fotel i biurko – śmieje się.

Jego zdaniem praca zdalna będzie coraz popularniejsza. Kiedyś firmy rywalizowały o pracowników, podnosząc im wynagrodzenie. Teraz to już nie wystarczy. Dla wielu liczy się jakość życia. Zdalne wykonywanie obowiązków znacznie ją podnosi.

Ani praca, ani wakacje

Przeciwnicy workation twierdzą, że ani to praca, ani wakacje. Trudno skupić się na zadaniach zawodowych, w pełni wypocząć też się nie da. Malwina Puchalska-Kamińska, trenerka, współzałożycielka Job Crafting Polska, tłumaczy, że ten rodzaj aktywności zawodowej faktycznie nie jest dla wszystkich, bo ludzie różnią się w podejściu do work-life balance.

Wśród pracowników można wyróżnić segmentatorów i integratorów. Dla pierwszych ważna jest granica między życiem prywatnym a zawodowym. Dobrze się czują, kiedy praca zostaje w biurze, rzadko o niej mówią w domu. Nancy Rothbard, badaczka zajmująca się tą tematyką, podaje przykład strażaka, typowego segmentatora. Po powrocie do domu brał prysznic i zmieniał ubrania, a dopiero potem witał się z rodziną i siadał do stołu, ani słowa o pracy. Segmentatorzy nie odnajdą się na pracowakacjach, w ogóle praca zdalna będzie ich męczyć. Inne podejście mają integratorzy. U nich praca i życie przenikają się i to oni są bardziej skłonni eksperymentować z nowymi formami zatrudnienia takimi jak workation – wyjaśnia.

Nic na siłę. Segmentator nie przeistoczy się z dnia na dzień (jeśli w ogóle) w integratora. Integrator, który nie zadba o siebie, może mieć dość pracy zdalnej – nawet tej wykonywanej pod palmami.

Przeczytaj także: Rodzice, a nie korporacja, zrobili z ciebie pracoholika

Praca dobrej jakości i większy komfort życia

Niewykluczone, że to są dwa powody, dla których 5 proc. wszystkich zatrudnionych w Unii Europejskiej zdecydowało się na pracę zdalną – wynika z danych Eurostatu z 2018 r. Rekord należy do Holandii, gdzie telepracownicy stanowią 14 proc. wszystkich zatrudnionych, w Finlandii to 13,3 proc., w Luksemburgu – 11 proc., Austrii – 10 proc., Danii i Estonii – 7,6 proc. Polska z wynikiem 4,6 proc. plasuje się trochę poniżej unijnej średniej.

Wśród osób, które mają na koncie doświadczenie pracy zdalnej, 95 proc. ocenia ją pozytywnie lub bardzo pozytywnie – to już raport «Rynek pracy zdalnej a oczekiwania pracowników» przygotowany przez Kantar TNS i start-up Remote-How. – Ten trend będzie się nasilać. Rekruterzy mówią mi często, że pytanie o możliwość pracy poza biurem pojawia się już na początku rozmowy kwalifikacyjnej. W niektórych branżach, jak IT, to już oczywistość – zaznacza Malwina Puchalska-Kamińska.

Takie zmiany wymusza na pracodawcach najmłodsze pokolenie na rynku pracy. – Wielu na nich narzeka. Rzekomo są roszczeniowi, nielojalni i niewdzięczni. Ja doceniam ich za to, że potrafią zadbać o swoje potrzeby. Chcą mieć czas na życie poza pracą – mówi trenerka.

A biura pustoszeją

Dlaczego? W dużych miastach męczą dojazdy. Nie sprawdzają się wciąż jeszcze modne open space’y, przeszkadza hałas, trudno się skupić, łatwiej zestresować. Słabną więzi między pracownikami, którzy wolą napisać e-mail, niż podejść do kolegi, który siedzi trzy biurka dalej.

W ogóle relacje w pracy pozostawiają wiele do życzenia. – W ludziach jest naturalna potrzeba wysokiej jakości kontaktów, opartych na szacunku, uważności i wzajemności – zaznacza Puchalska-Kamińska. – Tymczasem jak wyglądają spotkania w firmie? Wszyscy wpatrzeni w ekrany telefonów lub laptopów. To frustruje. Niektórzy zaczynają myśleć, że ich obecność w biurze jest zbędna. Tym bardziej że rozwój technologii umożliwia wykonywanie wielu zadań na odległość.

Z badania przeprowadzonego przez firmę Owl Lab wynika, że osoby pracujące zdalnie uważają się za szczęśliwsze – o 22 proc. – w porównaniu z pracownikami, którzy nie mają takiej możliwości. Co je tak uszczęśliwia? Przekonanie o większej niż w biurze produktywności. Możliwość całkowitego skupienia się na zadaniach. Mniejszy stres. Brak dojazdów. Oszczędność pieniędzy i czasu. Zostaje go więcej dla rodziny, przyjaciół i siebie. Na hobby i nicnierobienie, które też jest formą dbania o własny dobrostan.

Przeczytaj także: Pracujesz w biurze? Możesz mieć takie problemy

– Zgodnie z teorią autodeterminacji autorstwa Edwarda L. Deciego i Richarda M. Ryana, aby człowiek odczuwał szczęście, muszą być spełnione trzy potrzeby: autonomii, relacji z innymi i kompetencji – wyjaśnia Puchalska-Kamińska. – Potrzeba autonomii silnie łączy się z pracą zdalną. To pracownik zarządza swoim czasem i zadaniami. Nikt nie patrzy mu na ręce. Musi sam zadbać o zadowolenie z pracy. Dzięki temu czuje się bardziej sprawczy. Potrzeba kompetencji jest związana z większą efektywnością, którą można osiągnąć przy dobrym zarządzaniu czasem. Wtedy zostaje go więcej na dbanie o relacje – podkreśla.

Oczywiście pracować z domu trzeba umieć. Wiedzą o tym amerykańskie i zachodnioeuropejskie firmy, które coraz częściej organizują szkolenia z pracy zdalnej. W programie są m.in.: aranżacja domowego biura (tak by rozgraniczyć życie zawodowe i prywatne), komunikacja na odległość, obsługa narzędzi wspierających efektywność, techniki motywacji i wreszcie – organizacja pracy w podróży.

W Polsce takich szkoleń brakuje. Na razie jesteśmy na etapie kursów, których autorzy radzą, jak zostać cyfrowym nomadą, czyli realizować romantyczną wizję pracy w dowolnym miejscu na świecie. Na naukę bezpieczeństwa i higieny pracy pewnie przyjdzie jeszcze czas.

Chodzi o wybór

Czy praca zdalna jest dla wszystkich? Niekoniecznie. Może przecież skończyć się izolacją i zanikiem kontaktów międzyludzkich. Dezorganizacją życia w każdym wymiarze, z których paradowanie w starej piżamie od świtu do nocy jest najmniej groźne (choć bardzo częste).

– Ludzie myślą, że będą szczęśliwi, gdy rzucą etat w korporacji i będą prowadzić własny biznes na Filipinach albo wyjadą w Bieszczady. Często jest to myślenie ucieczkowe – bo gdzie indziej trawa jest bardziej zielona. Zmiana miejsca pracy z biura na dom nie rozwiąże problemów. Podstawowym jest poczucie, że nasze obowiązki nie mają sensu i w żaden pozytywny sposób nie wpływają na świat – podkreśla Puchalska-Kamińska.

A jednak wspomniane już badania Owl Lab pokazują, że pracownicy zdalni są szczęśliwsi od tych, którzy takiej możliwości nie mają. Wydaje się, że chodzi po prostu o wybór: dziś pracuję z domu, a jutro z biura. Skoro samodzielności wymaga się od nas w życiu prywatnym, to dlaczego w pracy ma być inaczej?

tekst: Ewa Pluta

konsultacja: Malwina Puchalska-Kamińska, badaczka z Uniwersytetu SWPS, trenerka biznesu, założycielka Job Crafting Polska. Zajmuje się metodami zwiększającymi poczucie sensu pracy

For a long time you have not been able to find the cause of your ailments or are you still looking for it? Do you want to tell us your story or draw attention to a common health problem? Write to the address [email protected] #Together we can do more

Leave a Reply