Zanim trafił do ścisłego kręgu zaufanych ludzi Adolfa Hitlera zdobył renomę i sławę jako «lekarz od zadań specjalnych». Specjalizował się w chorobach wenerycznych, ale jego wiedza medyczna była o wiele bardziej imponująca. Od lat szkolnych był prymusem, studiował w czterech miastach Europy, zagłębiając tajniki psychiatrii, laryngologii, immunologii, nauki o pasożytach i ginekologii, z której się doktoryzował. Był nawet lekarzem okrętowym. Swoje prawdziwe powołanie odkrył jednak dopiero u boku führera, którego stał się osobistym medykiem.
- Theo Morell był osobistym lekarzem Adolfa Hitlera w ostatnich ośmiu latach jego życia. Zanim poznał führera leczył bogatych Żydów, artystów i polityków m.in. z chorób wenerycznych
- Metody lecznice nadwornego medyka kanclerza III Rzeszy budziły kontrowersje. Na liście preparatów podawanych pacjentowi «A» znajdowało się 90 różnych substancji
- Historycy do dziś spierają się, czy Morell chciał Hitlera uzdrowić, czy przeciwnie – zabić
- Morell nie był lubiany przez zaufanych ludzi Hitlera. Wyśmiewano jego tuszę i przykry zapach; podważano jego intencje, oskarżając o trucie führera
- For more up-to-date information on the coronavirus epidemic, visit the Onet homepage.
Droga do sławy
Theodor Gilbert Morell, przez bliskich nazywany pieszczotliwie Theo, urodził się w 1886 roku w małej niemieckiej wiosce Trais-Munzenberg w Górnej Hesji. Był synem nauczyciela, więc pociąg do wiedzy towarzyszył mu od lat dziecięcych. Ku uciesze i dumie rodziców, którzy nie szczędzili środków na edukację syna (rodzina była zamożna), od początku przykładał się też do nauki. Wysiłek zaprocentował – Theo był prymusem, szkołę powszechną i gimnazjum skończył z wyróżnieniem, a podczas egzaminu dojrzałości został nawet zwolniony z części ustnej w nagrodę za doskonałe wyniki w nauce podczas ostatniego roku szkoły. Obiecujący wstęp do wyboru ścieżki zawodowej.
Morell uczęszczał przez jakiś czas do seminarium nauczycielskiego, a nawet sam nauczał przez rok, ale szybko stwierdził, że dydaktyka nie jest jego powołaniem i postawił na studia medyczne. Tu otworzyła się przed nim kraina wiedzy, jakiej dotąd nie znał, a którą chłonął jak gąbka. Psychiatra, immunologia, parazytologia, laryngologia, ginekologia – Theo nie widział powodu, by decydować się na jeden obiekt zainteresowań. Korzystanie ze stanu wiedzy z różnych dziedzin medycyny stanie się zresztą jego konikiem, a sięganie do kontrowersyjnych metod terapeutycznych przyniesie mu tyle samo zwolenników, co przeciwników.
Studia w niemieckim Heidelbergu, francuskim Grenoble, potem w Paryżu i Monachium, obrona doktoratu z zakresu ginekologii – wszystko wskazywało na to, że Theo Morell zostanie lekarzem „od spraw kobiecych”. Tymczasem młody medyk postanowił znów się uczyć i przyjął ofertę pracy jako lekarz okrętowy w liniach Woehermanna, a później Norddeutscher Lloyd (pływał między Hamburgiem a Ameryką Południową, później liniami północnoniemieckimi). Nabyte tu doświadczenie sprawiło, że wyspecjalizował się w urologii. Planowany jeszcze za czasów studiów doktorskich gabinet prywatny wreszcie został otwarty. Theo Morell szybko stał się jednym z najlepszych specjalistów od chorób wenerycznych w Berlinie.
- Atypical diseases of rulers. Some were embarrassing to say the least
Na klientelę młody lekarz nie mógł narzekać. Małżeństwo ze znaną aktorką Johanną Moller sprowadziło do jego luksusowego (wyposażonego za pieniądze żony) gabinetu wiele sław. Theo wreszcie mógł uniezależnić się od kasy chorych, która kierowała do niego „zwykłych” pacjentów. Dobre wyobrażenie o poziomie jego zarobków świadczy fakt, że Theo odrzucił lukratywne oferty bycia osobistym lekarzem szacha Persji czy króla Rumunii. Teraz w klientach mógł przebierać i leczyć tylko tych, którzy albo byli ciekawym „przypadkiem”, albo podnosili prestiż jego gabinetu. A było w czym wybierać, bo do doktora Morella ustawiały się kolejki gwiazd sceny i estrady, aktorów i polityków.
Jednym z nich był Heinrich Hoffmann, osobisty fotograf Adolfa Hitlera. gdy führer na dobre rozgościł się na stanowisku kanclerza Rzeszy Niemieckiej i konsekwentnie realizował swoją strategię w ramach polityki wewnętrznej i zagranicznej. Hoffmann trafił do modnego urologa ze wstydliwą przypadłością – chorował na rzeżączkę. Terapia Morella, do którego trafił w 1936 roku, przyniosła zamierzony skutek, a zadowolony pacjent wspomniał o skutecznym wenerologu Hitlerowi, który wkrótce spotkał się z Morellem i złożył mu propozycję nie do odrzucenia.
- Polio – a forgotten disease with an epidemic in the background. The discovery of the Pole saved millions
Praktyka na szczycie
Dla berlińskiego lekarza posada osobistego lekarza führera była jak wygrana na loterii. Theo nigdy nie marzył o takim zaszczycie, był przekonany, że czeka go spokojna, przynosząca dochody praktyka, urozmaicana „smaczkami” z intymnego życia pacjentów. I oto nagle utalentowany i ambitny chłopak, syn wiejskiego nauczyciela, osiąga szczyt – służy samemu pacjentowi „A”. Szybko przypomniał sobie lata studiów i swobodnego sięgania do arkanów medycyny i innych nauk. Wreszcie mógł w pełni rozwinąć skrzydła.
Materiał ku temu był idealny. Hitler znany był ze swojej hipochondrii. Wystarczyła drobna – prawdziwa lub urojona – dolegliwość i już szukał na nią lekarstwa. Morell nie zamierzał wyprowadzać szefa z błędu i swoimi poradami niejednokrotnie podsycał zdrowotne chimery kanclerza Rzeszy. Przez prawie dziewięć lat szprycował go ponad 90 różnego typu substancjami. Większość – o niepotwierdzonym lub nawet kontrowersyjnym działaniu. Theodor przygotowywał dla Hitlera specjalne koktajle witaminowe, wykonywał wlewki, podawał suplementy diety, środki na uspokojenie, leki nasenne, hormony, antybiotyki, narkotyki, a nawet truciznę. Wszystko po to, by żadna choroba nie stanęła na drodze realizacji planów führera.
- To on powiedział ludziom o witaminach i zdrowym żywieniu. Nigdy nie doczekał Nobla
„Morell ordynował tabletki i drażetki, środki pobudzające i uspokajające, pijawki i szczepy bakteryjne, gorące okłady i zimne kataplazmy oraz tysiące zastrzyków. Każdego roku do mięśni i żył łatwowiernego führera tłoczył całymi litrami tajemnicze płyny; ręce Hitlera nosiły tak wiele śladów po coraz to nowych iniekcjach, jego medyk nie miał w końcu gdzie wbić igły” – pisze we wstępie do Tajnych dzienników lekarza Hitlera David Irving, dodając, że o uzależnienie nie było w takich okolicznościach trudno. Führer nie mógł obejść się bez tabletek nasennych, pigułek na wzdęcia, ale też strychniny, atropiny i kokainy, którą Theo podawał mu podczas leczenia zatok.
Przez długi czas lekarz cieszył się pełnym zaufaniem Hitlera. I w zasadzie – tylko jego. Otoczenie kanclerza szybko przejrzało Morella, który jeszcze za czasów prywatnej praktyki w Berlinie słynął ze stosowania niekonwencjonalnych metod leczenia (podobno medycynę tego rodzaju zagłębiał podczas rejsów do Ameryki). Jakby tego było mało, współpracownicy führera widzieli na własne oczy efekty terapii medyka. Nie były pomyślne – dieta, stan fizyczny, psychika Adolfa Hitlera zaczęły się wyraźnie pogarszać. Z osobistych dzienników lekarza wynika choćby, że jego pacjent cierpiał na dolegliwości sercowe, a w kluczowych momentach politycznych obłożnie chorował, między innymi na czerwonkę (podczas kampanii rosyjskiej) czy zapalenie wątroby (kontrofensywa w Ardenach). A to tylko góra lodowa przypadłości kanclerza, który w kilka lat z cieszącego się niezłym zdrowiem polityka zmienił się w neuropatę i lekomana.
Hitler długo nie chciał słuchać doradców i nie zwracał uwagi na spory, jakie Morell prowadził z innymi lekarzami mającymi dostęp do dowódców III Rzeszy (ci wprost twierdzili, że wenerolog truje swojego szefa). Tłumaczył, że jego nadworny medyk jest swego rodzaju pionierem, że jego nowatorskie metody jeszcze nie zostały uznane w świecie nauki, że potrzeba czasu (i środków, które on bardzo chętnie zapewni). Na oczy przejrzał późno i nie zdążył sprawdzić, jak jego organizm funkcjonuje bez cudownych specyfików ukochanego Theo – odprawił go tydzień przed własną śmiercią.
A painful fall
Theodor Morell odprawę przyjął z ogromnym żalem, nie mogąc zrozumieć decyzji führera. Nigdy też się z nią nie pogodził. Po utracie pracy załamał się i podupadł na zdrowiu. Nie miał jednak możliwości wykorzystać na sobie samym żadnej ze stosowanych metod terapeutycznych, bo już w maju 1945 roku, będąc w szpitalu, został przesłuchany przez aliantów, a dwa miesiące później aresztowany. Przez blisko dwa lata przebywał w obozach dla internowanych. Gdy w czerwcu 1947 roku, prosto z obozu koncentracyjnego w Dachau, przewieziono go na dworzec kolejowy, gdzie odebrać i zająć nim mieli pracownicy Czerwonego Krzyża, w niczym nie przypominał pewnego siebie lekarza najważniejszej osoby w państwie.
„Tak, ów podstarzały mężczyzna, który spoczywał na noszach w pustej sali monachijskiego dworca kolejowego, należącej do placówki Czerwonego Krzyża, był niegdyś ponad wszelką wątpliwość korpulentnym i okazalej postury lekarzem. Teraz jednak miał zmierzwione włosy, był blady jak śmierć i cicho łkał. Kiedyś nosił wspaniały mundur, lecz dziś okrywał go jedynie przydziałowy sfatygowany amerykański battledress oraz o kilka numerów za ciasna koszula wojskowa, stopy zaś próbował ogrzać skarpetkami, także amerykańskimi. (…) Z danych zawartych w jego paszporcie wynikało, że nazywa się Theo Morell i jest sześćdziesięcioletnim profesorem medycyny. Wyglądał jednak znacznie starzej. W raporcie przygotowanym przez obozową komórkę prowadzącą procedurę zwolnień figurowały również informacje, że Morell cierpi na poważną chorobę serca, nic może pracować oraz wykazuje «afatyczne zaburzenia mowy»” – pisze Irving.
- To on wymyślił «domki z serduszkiem». Na wiele lat stał się obiektem żartów
Pogłębiająca się choroba umysłowa oraz miażdżyca tętnic wymagały stałej hospitalizacji. Lekarz przebywał w szpitalu w Tegernsee blisko rok, bez kontaktu z żoną (słał do niej tylko rozpaczliwe listy), zapomniany, wynędzniały. Zmarł w maju 1948 r. Bezpośrednią przyczyną śmierci był udar mózgu.
Mimo renomy, jaką wyrobił sobie w Berlinie Morell od początku budził mieszane uczucia. Z jednej strony doceniano jego wiedzę, umiejętności i doświadczenie, wielu podziwiało także odwagę w sięganiu po niekonwencjonalne środki, nikt nie mógł odmówić mu skuteczności. Przez długi czas był zresztą rozchwytywany, a leczenie się u Theo Morella było szalenie modne. Z drugiej strony wciąż musiał zabiegać o dobre imię. Jeszcze za czasów praktyki w Berlinie gęsto tłumaczył się z kontaktów z Żydami, których ochoczo przyjmował w swoim gabinecie, bo gwarantowali stały i wysoki zarobek. Sam często skarżył się, że wciąż musi wysłuchiwać komentarzy o swojej ciemniejszej, oliwkowej karnacji. By uciąć spekulacje, w 1933 roku wstąpił do NSDAP, ale wszystkich nie przekonał – w 1945 roku jedna z gazet nazwała lekarza Hitlera pół-Żydem.
Wysoka pozycji w hierarchii „ludzi Hitlera” nie uchroniła go też przed uszczypliwościami. Wielu zazdrościło mu zażyłości z führerem, innych przerażały metody, jakimi go leczył. Ale złośliwe komentarze wzbudzał także jego wygląd. Naśmiewano się z jego tuszy i marnego poziomu higieny osobistej objawiającej się między innymi przykrym zapachem, który wydzielało jego ciało.„Apetyt Morella dorównywał wielkością rozmiarom jego brzuszyska, co, że tak powiem, nie tylko widziało się, lecz i słyszało” – relacjonowała jedna z sekretarek Hitlera. Ten ucinał wszelkie dyskusje na temat fizjonomii swojego przyjaciela. Gdy jeden z wojskowych lekarzy, Hanskarl von Hasselbach, narzekał, że musi wdychać odrażający zapach lekarza, kanclerz miał odpowiedzieć: „Morell nie jest tu po to, żeby go wąchano, tylko żeby dbał o moje zdrowie”.
O tym, czy faktycznie Theo Morell dbał należycie o dobry stan fizyczny i psychiczny Adolfa Hitlera dyskutowano przez dziesięciolecia. Ale pytanie to zadawali sobie już współcześni medykow. Na odcisk lekarz nadepnął szczególnie jednemu zaufanemu człowiekowi führera. Należący do medycznej świty kanclerza dr Karl Brandt – odpowiedzialny między innymi za program eutanazji w III Rzeszy – długo prowadził prywatne śledztwo w sprawie Morella, próbując udowodnić, że ten nie leczy, a truje Hitlera. Ostatecznie jednak zrezygnował z dociekań. Jak podaje Irving, zdaniem Brandta Morella cechował zwierzęcy spryt, ale był „zbyt tępy”, by prowadzić intrygi polityczne. „Na dobitkę żadną miarą nie wdałby się w jakiekolwiek przedsięwzięcie, które naraziłoby go, tchórza z natury, na osobiste ryzyko i niebezpieczeństwo”.
Czy tak było w istocie? Historycy do dziś zastanawiają się, czy berliński lekarz był tak bardzo przekonany o cudownych właściwościach swoich leków i terapii, że z czystym sumieniem podawał je kanclerzowi, czy może jednak znalazł w nim idealny materiał do eksperymentów. Czy w jego działaniach było więcej przypadku niż celowości? Czy Morell chciał Hitlera uzdrowić, czy przeciwnie – zabić? Zatrzymać dyktatorskie zapędy czy je podsycić? I – czy cel swój osiągnął?
Read also:
- Nurses were nuns and prostitutes. The “lady with the lamp” changed everything
- «Doctor Death». No serial killer has had more victims
- She wanted to revolutionize blood testing. She turned out to be a great fraud [FRAGMENT]