W krajach Unii Europejskiej suplementy ziołowe stosują najczęściej młode kobiety nie skarżące się na dolegliwości zdrowotne, o prawidłowej wadze — wynika z badań naukowców z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Tymczasem naukowcy z USA i Holandii zwracają uwagę, że suplementy mogą być groźne dla zdrowia lub nawet rakotwórcze
Suplementy ziołowe i roślinne są największą i najszybciej rozwijającą się częścią światowego rynku suplementów. Zajmują już 40 proc. całego rynku suplementów i witamin. Ich konsumentów przybywa najszybciej zwłaszcza w Europie i USA. Dlaczego Europejczycy używają tego typu suplementów i w jakim kraju stosuje się ich najwięcej? Na to pytanie odpowiedzieli naukowcy z hiszpańskiej Fundación para la Investigación Nutricional i brytyjskiego University of Surrey. Pierwsze badanie rynku suplementów o nazwie PlantLIBRA przeprowadzono w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Rumunii, Finlandii i Niemczech, drugie — w Wielkiej Brytanii i w Polsce. Dobór krajów był nieprzypadkowy — chodziło o to, by objąć zasięgiem badania typowe kraje Unii Europejskiej i zarazem te, w których suplementy są dostępne we wszystkich formach: jako herbaty ziołowe, tabletki i wyciągi.
W Polsce jak w Unii
Jak się okazuje, w trakcie testu PlantLIBRA stwierdzono, że w badanych państwach dostępnych jest łącznie 1288 suplementów ziołowych w różnych postaciach. Najpopularniejsze są suplementy wytworzone z roślin od dawna w lecznictwie znanych: wiesiołka, miłorzębu, karczocha, żeńszenia, aloesu, kopru, kozłka lekarskiego, melisy lekarskiej, soi, jagód i borówek i echinacei.
Najwięcej roślinnych i ziołowych suplementów używają Włosi — stosuje je aż 22,7 proc. mieszkańców tego kraju, zaś najmniej — Finowie, gdzie używa ich 9,6 proc. mieszkańców. Europejska średnia wynosi 18,8 proc., można więc założyć, że niemal co piąta osoba w badanych krajach używa jakiegoś suplementu ziołowego. Powodem jest zwykle chęć poprawy kondycji i zmęczenie, nadwaga lub problemy zdrowotne jak np. wypadanie włosów. Jak wynika z badania, osoba, która zwykle je zażywa to kobieta pracująca (51,6 proc.), o wadze prawidłowej lub z nadwagą (49,8 proc.), nie skarżąca się na dolegliwości zdrowotne (75,5 proc.) i zwykle umiarkowanie ćwicząca fizycznie. Wyjątkiem jest Rumunia gdzie aż 85,5 proc. użytkowników suplementów ziołowych zadeklarowało prowadzenie zdrowego stylu życia i intensywne ćwiczenia fizyczne. Przyjmujący suplementy nie piją też alkoholu lub spożywają go bardzo rzadko (59,9 proc.).
W badaniu University of Surrey, uwzględniającym także Polskę, okazało się, że w przyjmowaniu suplementów roślinnych nie odbiegamy od europejskiej średniej. Stosuje je 18,1 proc. mieszkańców naszego kraju. Suplementy ziołowe przyjmuje najczęściej Polka, w wieku od 35-49 lat, aby schudnąć lub przezwyciężyć problemy zdrowotne. W Polsce także dominuje kozłek lekarski i melisa, miłorząb, karczoch, wiesiołek oraz echinacea.
Inaczej jest, kiedy naukowcy zbadali użycie wszystkich suplementów, nie tylko roślinnych, ale także min. witamin, minerałów i aminokwasów, preparatów ułatwiających schudnięcie i wspomagających leczenie dysfunkcji seksualnych oraz preparatów nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3. Według prof. Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej z Wydziału Farmaceutycznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wszystkie suplementy diety zażywa w naszym kraju aż 35,4 proc. kobiet oraz 28,8 proc. mężczyzn! Oznacza to, że Polska jest liderem krajów Europy Środkowej, choć jeszcze daleko do europejskiego lidera jakim są Włochy, gdzie suplementy zażywa połowa kobiet i około 36 proc. mężczyzn.
We Włoszech na suplementy przeznaczono w 2013 roku ponad 1,52 mld USD (ok. 5 mld zł) zaś w Polsce — 3 mld zł. Polska nie odbiega za to od rynku europejskiego pod względem dostępności suplementów — w naszym kraju zarejestrowano ich 8 tys. z czego sprzedaje się najczęściej 750. W Unii Europejskiej średnia jest podobna — 8500 preparatów, z czego najczęściej sprzedawanych jest 800.
Innymi wielkimi rynkami suplementów w UE poza Włochami, są Francja i Wielka Brytania. Zarówno w Polsce jak i we Włoszech, Francji czy Wielkiej Brytanii, najwięcej zażywa się witamin i minerałów. Suplementy roślinne znajdują się na drugim miejscu.
Suplementowa chemia nieznanego pochodzenia
Tymczasem zespół naukowców z St. Michael’s Hospital w USA, pod kierownictwem prof. dr Ziva Harela, prowadzący badania nad składem suplementów, zauważył, że nie są one bezpieczne. Zawierają bowiem substancje, które są groźne dla zdrowia lub nawet zagrażające życiu. Nie przeprowadzono też badań, określających jakie interakcje z najczęściej stosowanymi lekami np. niesteroidowymi lekami przeciwzapalnymi, aspiryną czy najpopularniejszymi antybiotykami bądź środkami przeciwbólowymi, wykazują ich substancje czynne.
Problem ten, według naukowców, dotyczy aż 50 proc. wszystkich suplementów, z których, 80 proc. jest obecna nie tylko na rynku amerykańskim. Są dostępne m.in. w Polsce, jako że wytwarza je ten sam producent, choć są sprzedawane pod różnymi nazwami. Około 25 proc. z nich posiada w swoim składzie substancje czynne wyprodukowane poza USA i Unią Europejską, których standardy wytwarzania są nieznane.
Najgroźniejsze z nich są odżywki i suplementy służące do treningu siłowego i masy oraz odchudzające, a także mające zwiększać popęd seksualny i likwidować u mężczyzn problemy z erekcją. Zawierają one sterydy nieznanego pochodzenia, substancje roślinne m.in. gwałtownie zwiększające ciśnienie krwi oraz mogące spowodować uszkodzenie żołądka i jelit.
W trakcie badań okazało się także iż amerykańska rządowa agencja leków i żywności FDA nie ma kontaktu z 20 proc. producentów suplementów. Agencja kontaktowała się jedynie z ich amerykańskimi dystrybutorami.
Z kolei naukowcy z holenderskiego Wageningen University (Wageningen UR) badający suplementy roślinne zwrócili uwagę na jeszcze groźniejszą ich cechę. Część z nich zawiera, nie wymienione w składzie alkenylobenzeny oraz alkaloidy pyrolizidynowe, które są związkami rakotwórczymi. Zaliczane są do nich: metyloleugenol, estry alkenylobenzenowe, safrol, substancje smakowe na bazie beta-asaronu. Według przepisów unijnych ich zastosowanie w żywności jest zabronione, bowiem już badania przeprowadzone w latach 2002-2005 wykazały iż są one rakotwórcze. Nikt jednak nie przewidział iż można je zastosować w suplementach, stąd też przepisy dotyczące żywności ich nie objęły. Tymczasem naukowcy z Wageningen UR wykryli je w suplementach zawierających wyciągi i olejki z bazylii, kopru, gałki muszkatowej, cynamonu i tataraku. Badania, przeprowadzone przez naukowców na modelu szczurzym, wykazały, że powodują one nowotwory, szczególnie łatwo rozsiewające się i niebezpieczne nowotwory wątroby. Na szczęście koncentracja tych substancji w suplementach nie jest na tyle wysoka, aby wywołać efekt tworzenia się nowotworów, ale naukowcy stwierdzili iż nie można być tego pewnym — konieczne są długookresowe badania, symulujące kilkuletnie stosowanie suplementów zawierających te szkodliwe czynniki. Jest obecnie niemal pewne iż dla zmniejszenia zagrożenia dla konsumentów suplementy zawierające te substancje zostaną zakazane na terenie Unii Europejskiej
Tekst: Marek Mejssner