Be a man and have a prostate examined, or how to get a guy to undergo a prostate test?

In line with its mission, the Editorial Board of MedTvoiLokony makes every effort to provide reliable medical content supported by the latest scientific knowledge. The additional flag “Checked Content” indicates that the article has been reviewed by or written directly by a physician. This two-step verification: a medical journalist and a doctor allows us to provide the highest quality content in line with current medical knowledge.

Our commitment in this area has been appreciated, among others, by by the Association of Journalists for Health, which awarded the Editorial Board of MedTvoiLokony with the honorary title of the Great Educator.

Gwiazda porno edukuje mężczyzn, jak mają badać jądra, a modelki pozują w nagim kalendarzu, żeby wesprzeć facetów w walce z rakiem prostaty. Nic z tego. Panom dużo bardziej zależy na rozmiarach penisa, niż na jego zdrowiu.

Dorota Ziemkowska, Medonet: Męskie przyrodzenie od starożytności jest symbolem zwycięstwa i niezłomnej siły. Rzymscy generałowie, kiedy wjeżdżali do miasta po zwycięskiej bitwie, przyczepiali do rydwanów potężne, sztuczne członki. Na obrzeżach miast stały falliczne rzeźby, które miały zapewniać podróżnym bezpieczną drogę. Jak w takim razie przekonać facetów, po tylu tysiącach lat, że jednak z tą częścią ciała wiąże się jakaś ułomność?

Przemysław Staroń, psycholog i kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS, trener w Centrum Rozwoju Jump: Nie jest to łatwe. Czasami nawet niemożliwe! Bo rzeczywiście, penis i jądra mają od lat zaszczytne miejsce w kulturze. W czasach prehistorycznych ludzie czcili falliczne postumenty, a dziś co rusz w badaniach wychodzi, że mężczyźni nagminnie zawyżają wymiary swoich penisów. Wydaje się nawet, że w ostatnich czasach ten symbol męskości stał się jeszcze bardziej istotny niż kiedyś. A na pewno podchodzi się do niego poważniej. Bo w czasie kryzysu męskości, kiedy wiele typowo patriarchalnych ról odgrywanych jest przez kobiety, faceci tym bardziej przywiązują się do zewnętrznej oznaki ich płci. Gdy więc słyszą, że z ich klejnotami jest coś nie tak, to sądzą, że z nimi samymi też nie jest najlepiej.

Efekt? Nie pójdą do urologa się przebadać, bo obnażanie się przed obcym facetem jest rzeczą niesamowicie wstydliwą. Nie pozwolą się też przebadać, z powodu przeświadczenia, że to jest poniżej ich godności, albo… po prostu ze strachu.

Skoro faceci chcą uchodzić za prawdziwych samców, którzy niczego się nie boją, to jak mogą się lękać niegroźnych badań lekarskich?

W takim myśleniu jest bardzo dużo rozbieżności logicznych. Mnie to jednak specjalnie nie dziwi, skoro człowiek generalnie jest sprzeczny. Proszę zobaczyć na przykład, że mężczyzna bardzo często «na zewnątrz», przed obcymi, stara się pozować na macho, ale już przed bliskimi nie ukrywa, że w kwestiach dotyczących zdrowia – mięknie. Nie bez przyczyny mówi się, często prześmiewczo, że kiedy facet jest przeziębiony, to umiera. A z drugiej strony niejednokrotnie przekonuje sam siebie, że nie jest hipochondrykiem i kiedy wyczuje zgrubienie na jądrze, to prędzej będzie szukał w sieci argumentów, że to wynik uderzenia piłką podczas gry w nogę niż raka. Jak najbardziej, na poziomie logiki jest to absurdalne. Ale nasze myślenie zabarwione jest emocjami, które nie do końca są logiczne.

Przecież każdy chyba ma świadomość, że istnieje coś takiego, jak rak jąder czy prostaty. A i to, że ta druga przypadłość, zaraz po raku płuc, jest najpopularniejszą przyczyną śmierci wśród polskich mężczyzn oraz że ponad 4,5 tysiąca osób rocznie umiera z jej powodu, to już jest wiedza powszechna. Jakim cudem panowie jeszcze nie zaczęli się bać tych wyliczeń?

Jestem przekonany, że oni się boją, tylko wypierają ze świadomości te informacje. Mechanizmy wyparcia, które działają w odniesieniu do tak poważnych sytuacji, są niesamowite. Proszę spojrzeć na mnie – doskonale zdaję sobie sprawę z tego, czym grozi palenie papierosów, a mimo wszystko wciąż to robię. Powtarzam sobie tylko to, co przeczytałem kiedyś w jakimś piśmie – że dopiero po 10 latach sięganie po tytoń staje się naprawdę niebezpieczne – a ja palę dopiero od siedmiu lat.

Brzmi głupio, prawda? Jednak prawda jest taka, że jeśli chodzi o śmiertelne choroby, to my, ludzie, wyspecjalizowaliśmy się w tym, żeby im zaprzeczać, nawet w obliczu wymownych wyliczeń i wyników badań. Robimy więc coś, co z punktu widzenia logiki jest absurdalne czy paradoksalne. Podkreślę jednak jeszcze raz: nie zapominajmy, że ludzie są istotami nie tylko racjonalnymi i myślącymi logicznie, ale przede wszystkim emocjonalnymi. Poddają się więc mechanizmom, które tłumią lęk.

Więc wszystkiemu winne są tylko emocje?

Jest jeszcze kwestia kultury, a więc wszystkich obyczajów i zasad, którymi się kierujemy. Proszę zwrócić uwagę na to, że kobiety od małego są wtajemniczane w to, jak działa ich ciało. Matki mówią córkom, jak będą się rozwijać, że jest coś takiego, jak miesiączka, choroby piersi. Przekazywanie tego typu informacji wśród kobiet jest trwale wpisane w kulturę. Tymczasem faceci czegoś takiego nie mają, co wiąże się również z kryzysem ojcostwa, wynikającym z kryzysu męskości, o którym wspominałem na początku. Tata albo nie wie, albo nie potrafi przekazać synowi, jak zabezpieczać się przed chorobami związanymi z tak wrażliwą częścią ciała, jak przyrodzenie. Do tego dochodzi jeszcze kwestia kampanii informacyjnych dotyczących raków jąder i prostaty, które, według mnie, wciąż są dość słabo realizowane.

Większość takich kampanii bazuje wciąż na tym samym stereotypie silnego faceta – samca. Weźmy chociażby kampanię Movember i Daniela Craiga, a więc odtwórcę Jamesa Bonda, który zapuszcza wąsy i w ten sposób ma zachęcić innych mężczyzn do badania przyrodzenia. To naprawdę ma szansę zadziałać? Faceci zobaczą, że super szpieg nosi zarost, to zaczną chodzić do urologa, bo chcą być, jak on?

Trudno mi jest ocenić skuteczność takich reklam bez badań, które by ją sprawdzały. Wydaje mi się jednak, że kreatywny pomysł ma zawsze tę podstawową zaletę, że łatwo się go zapamiętuje. A pamiętajmy, że to jest główny wyznacznik dobrej reklamy. Może być głupia. Ale jeśli zapadła w pamięć, to cel został osiągnięty.

Kreatywnych pomysłów jest całkiem sporo. Powstają witryny imitujące strony pornograficzne, jak na przykład Game of Balls, na której gwiazdka porno pokazywała, jak badać jądra. Ukazują się kalendarze z pięknymi zdjęciami nagich kobiet, nagradzających w ten sposób facetów, którzy chcą się chronić przed rakiem. Zastanawiam się jednak, czy nie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią.

Myślę, że dobrze szukać możliwie szeroko rozwiązań, które mogą zwiększyć prawdopodobieństwo, że facet uświadomi sobie chociażby, że szybko wykryty rak jąder jest w blisko 98 proc. uleczalny, ale wykryty późno niemal zawsze kończy się śmiercią, bo pojawiają się przerzuty; że mężczyzna będzie wiedział, jak może sam się przebadać i będzie z tej wiedzy korzystał.

Więc twórcy kampanii mogą robić dosłownie wszystko?

Tak, ale dobrze, by skonfrontowali swoje pomysły z badaniami, które potwierdzą ich skuteczność. Dzięki temu będzie wiadomo, w którą stronę iść. Bo może się okazać, że miłośnicy porno wcale nie są zainteresowani akcjami takimi jak ta, o której pani wspomniała. I tylko się zirytują, że ktoś przerywa im dobrą rozrywkę. Ja osobiście jestem zwolennikiem krótkich, kreatywnych reklam. Kiedyś w Gdańsku na ulicy ludzie rozdawali opakowania na jajka. To było intrygujące. Zastanawiałem się, po co ktoś wciska przechodniom coś takiego. Wziąłem jedno pudełko i okazało się, że w środku był napis: «Czy zadbałeś już o swoje jajka?». Proste, konkretne i zapadające w pamięć. Do dziś mam w domu to opakowanie. Nie da się jednak ukryć, że bez zmiany świadomości, bez edukacji od małego, trudno będzie cokolwiek zmienić, choćby nie wiem, jak kreatywne kampanie powstały. Edukacja i wychowanie chłopców to podstawa.

Mówimy o dzieciakach. A co z dorosłymi facetami, dwudziesto-, trzydziestoletnimi, a więc będącymi w wieku, kiedy ryzyko nowotworów jąder i prostaty jest największe? To stracone pokolenie? Nie jesteśmy już w stanie im pomóc?

Oczywiście, że jesteśmy w stanie. Na każdym etapie życia można edukować ludzi, nigdy nie jest za późno. Natomiast nie da się ukryć, że w przypadku dorosłych to wymaga odmiennych działań. Wiadomo, że inaczej się kształtuje dziecko, które jest plasteliną mentalną, inaczej ludzi, którzy są już przez życie przyzwyczajeni do pewnych schematów działań.

Tylko, że w przypadku dorosłych facetów kto ma to robić? Matka już nie jest autorytetem, to może partnerka?

Partnerka… czemu nie, zawsze to jest jakiś kanał dotarcia. Trzeba jednak mieć świadomość, że, nieco paradoksalnie, kobieta nigdy dla faceta nie będzie dowodem na to, że posiada on wystarczający autorytet oraz że jest prawdziwym mężczyzną.

Dlaczego?

Dlatego, że mężczyzna potrzebuje czuć przynależność do grupy przedstawicieli swojej własnej płci. Nawet jeśli będzie miał kochającą żonę, cudowne dzieci, a na przykład w pracy będzie gnębiony przez szefa, to nigdy nie będzie się czuł jak prawdziwy facet. Ludzie generalnie potrzebują poczucia, że są szanowani i uznawani przez innych. W przypadku mężczyzn tymi «najważniejszymi innymi» są właśnie panowie. Kiedyś w jednym z kazań ksiądz Piotr Pawlukiewicz powiedział, że najgorsze, co chłopiec może kiedykolwiek usłyszeć od ojca, to «spływaj, mały». Bo w tym zwrocie zawarte jest właśnie wszystko to, czego facet boi się najbardziej: że drugi przedstawiciel jego płci uważa go za kogoś kiepskiego, niepotrzebnego, żałosnego.

W związku z tym zastanawiam się, czy faceci nie powinni po prostu przedyskutować temat raka między sobą. Może niepotrzebnie wciągamy w to panie i każemy im pozować na przykład w takim nagim kalendarzu?

Myślę, że to jest dobry trop. Bo kiedy facet widzi w kalendarzu nagą kobietę, która mu przypomina, żeby się przebadał, to czuje się od niej słabszy. W efekcie rak jąder czy prostaty będzie przez niego traktowany jeszcze bardziej wstydliwie i będzie wywoływał jeszcze silniejszy mechanizm wyparcia.

Albo opór. Bo jak kobieta ma być partnerem do dyskusji, jak ma wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, skoro nie ma ani penisa, ani jąder.

Otóż to! Panowie powinni się wzajemnie edukować i wspierać. W dyskusjach o raku powinno się pojawić więcej mężczyzn z autorytetem, takich jak np. Kuba Błaszczykowski, którzy jednak nie będą się wypowiadać autorytarnie, ale z poziomu kumpla. Jak podczas dyskusji przy piwie, podczas których faceci rozmawiają między sobą wprost o tym, co ich dotyczy. Wtedy właśnie jest szansa, że do jak największej liczby z nich trafi komunikat o tym, że prawdziwy mężczyzna to nie jest ktoś przepełniony brawurą czy przekonany, że w życiu nic mu się nie stanie. To ktoś, kto nie ma problemu z tym, żeby raz na jakiś czas dotknąć własnych jąder czy zajrzeć do urologa.

Leave a Reply